MUZEUM SZTUKI NOWOCZESNEJ W WARSZAWIE OTWARTE
W Warszawie otwarto nowy budynek Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Ten moment stanowi zarówno zamknięcie długotrwałych starań o stworzenie nowej przestrzeni dla sztuki współczesnej, jak i otwarcie ekscytującego rozdziału w jej budowanej przyszłości. Muzeum, które ma na celu kształtowanie obrazu sztuki najnowszej poprzez program wystawienniczy i deklarowaną otwartość, jest odpowiedzią na niemal wiekowe pragnienie, by sztuka najnowsza miała swoje miejsce w sercu Warszawy.
Wobec porównań architektury z zewnątrz do kształtu pudełka, spróbujmy uznać je za „white box” – modelowy przykład przestrzeni do prezentacji sztuki najnowszej. Przy całej krytyce – wykorzystanie prostych ścian zewnętrznych jako ekranów to pomysł prosty i w swojej prostocie udany- pozwala na „wyjście” kolekcji na zewnatrz i w ten sposób demokratyzuje dostęp do sztuki. Warto jednak postawić dodatkowe pytania. Jak budynek odpowiada na wyzwania zmiany klimatu? Czy wykorzystano dostępne narzędzia do minimalizacji negatywnego wpływu na środowisko? Czy bedzie rzeczywiście dostepny- na przykład dla osób z ograniczoną mobilnością?
Minimalistyczna architektura i kłopotliwa lokalizacja
Nowy budynek zaprojektowany przez pracownię Thomas Pfifer & Partners budził wiele emocji jeszcze przed otwarciem. Warszawiacy szybko nadali mu przydomek magazynu dystrybucyjnego w centrum miasta. Krytycy odnoszą się do prostej z zewnątrz bryły i niewłaściwego dostosowania do urbanistycznego kontekstu. Padały uwagi o mało awangardowym charakterze. Na świecie powstało w ostatnich latach tyle zachwycających, niezwykłych budynków, że trudno wystawić warszawskie muzeum do konkurencji z nimi. Z tej perspektywy, być może założony minimalizm jest uzasadnionym wyborem?
Budynek stanął w kłopotliwym sąsiedztwie Pałacu Kultury i Nauki oraz naprzeciw rozświetlonych dawnych Domów Towarowych Centrum. Lokalizacja nie jest przypadkowa; muzeum ma stać się ważnym punktem na artystycznej mapie stolicy, a jego architektura ma odzwierciedlać dynamiczny dialog między przeszłością a współczesnością. Bezpośrednie otoczenie Muzeum jest niejako przywrócone do życia- elementy drobnej architektury i zieleni mają zarysowywać dawny układ tutejszych ulic. Trzeba bowiem pamiętać, że gigantyczny Plac Defilad stanął tam, gdzie kiedyś było morze ruin powstałe z gęstej, przedwojennej zabudowy ulic takich jak pełna antykwariatów Świętokrzyska, Złota czy Chmielna.
Historia marzeń i realistyczna koncepcja
Potrzeba stworzenia muzeum sztuki nowoczesnej w Warszawie była podnoszona od lat 70. XX wieku. Wybrzmiewały m.in głosy artystów. Marian Bogusz postulował, że muzeum powinno być bliskie mieszkańcom i aktywnie uczestniczyć w życiu miasta. Jego wizja zakładała muzeum jako „żywy organizm”, który reaguje na potrzeby artystów i odbiorców sztuki. Aleksander Kobzdej, artysta o złożonej artystycznej biografii ( zanim stał się słynnym awangardzistą, namalował m.in. słynny obraz „Podaj cegłę”) widział potrzebę stworzenia przestrzeni, która pozwoli na otwartą wymianę ze sztuką Zachodu.
Współczesne podejście do sztuki wymaga interakcji z publicznością. Wpisuje się to w globalne trendy, gdzie sztuka nie jest jedynie obiektem do oglądania, ale przestrzenią do twórczej wymiany, która niejednokrotnie podejmuje najważniejsze sprawy współczesności.
Wyzwania i kontrowersje
Prace nad obecnym muzeum rozpoczęły się na początku XXI wieku, a pierwsze kroki podjęto w 2005 roku, kiedy ogłoszono konkurs architektoniczny. Pamiętam sprzed tamtych lat świetny projekt mojej siostry Magdy, którym obroniła studia na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej. Muzeum znajdowałoby się niedaleko ulicy Karowej, wpisane w zieleń i łączące Krakowskie Przedmieście z Wisłą. Po kilku latach prób realizacji projektu szwajcarskiego architekta Christiana Kereza, ostatecznie powierzono pracę nowojorskiej pracowni Thomasa Phifera. Nowe muzeum ma być przestrzenią otwartą na miasto, łączącą różne formy sztuki i angażującą społeczność.
Wnętrze muzeum jest imponujęca. Podczas wieczoru otwarcia 24 października 2024 było wypełnione tłumem gości. Przysłuchiwałam się z ciekawością ich komentarzom. Niewątpliwie, ogromna przestrzeń robi wrażenie. Schody o nieskazitelnej bieli są spektakularne. Przypominają „przerobione na kwadrat” odniesienie do ikonicznego nowojorskiego bydynku Franka Lloyda Wrighta. W powstałym w 1959 roku Muzeum Guggenheima kuluary i schody to wyjątkowy atut wnętrza, dodający komfortu zwiedzającym, świetnie łaczący kolejne piętra i – co widać w internecie- pozwalający na robienie efektownych zdjęć. Zestawienie bieli wnętrza z czernią ludzkich punkcików przechadzających się w okolicach potężnej klatki schodowej można uznać za nawizanie do nowojorskiego, spiralnego gmachu. Czy jednak okaże się podobnie funkcjonalny, odporny na czas i użytkowanie?
Na marginesie, warto wspomnieć, że w kolekcji Guggenheima znajdują się m.in. obrazy wspomnianego Aleksandra Kobzdeja, a polscy twórcy marzący o muzeum w Warszawie czy w Łodzi, mogli podczas krótkich kontaktów ze światem zapoznać się z tak imponującą architekturą.
Efekt Bilbao
Niewątpliwie, przy tworzeniu każdego nowego muzeum architektom i inicjatorom może towarzyszyć ambitna myśl o efekcie Bilbao. To w tym baskijskim mieście powstał zachwycający i nieziemski budynek filli Muzeum Guggenheima wybitnego projektu Franka O. Gehry’ego. Za jego sprawą okazało się, że kultura i sztuka najnowasza może stać się ożywczym źródłem dla miejscowej ekonomii. Baskijskie miasto dzięki placówce fundacji Guggenheima zostało wręcz wyciągnięte z sytuacji zapaści.
Znikająca Emilia, warszawskie mgły
Otwarcie MSN-u miało miejsce w dość chłodny, mglisty dzień. Biały woal spowił Warszawę, zasłonił Pałac Kultury, a z błyszczących neonów centrum zostawił tylko rozmyte kolorowe światełka. Mgła osnuła także budynek muzeum. Przypomniało mi to pewien marcowy bodaj dzień, gdy w podobnej mgle poranka zaczął znikać rozbierany właśnie budynek dawnego Pawilonu Emilia- przez wiele lat aktywnej i skutecznej tymczasowej siedziby muzeum. Oczywiście Pawilon Emilia nie był przystosowany do prezentacji sztuki najnowszej. Jednak spełniał on dziś jeden z najważniejszych postulatów, jakie stawiać powinni sobie architekci, wobec szkód jakie nowe budowle przynoszą środowisku. Warto sztukać sposobów na „recycling’ budynków. Często dzięki kreatywności przybiera on formę „upcyclingu” – nowe funkcje starych budynków dodają im znaczenia i splendoru, a czasem sztuka najnowsza dobrze uzupełnia dawną architekturę. Widziałam to ostatnio w Wilnie, gdzie prężnie działają galerie sztuki zarówno w przestrzeniach dawnych fabryk, jak i w częściowo odnowionych wnętrzach pałaców Sapiehów czy Radziwiłłów.
W tym kontekście istoitne są pytania na ile budynek nowego muzeum odpowiada wyzwaniom współczesności. Są one pieknie definiowane w idei Nowego Europejskiego Bauhausu, wg którego architektura powinna zapewniać piękno, zrównoważenie i inkluzywność. Ta triada uzupełnia i odrobine modyfikuje Witruwiańską użyteczność, trwałość i piękno (utilitas, firmitas, venustas).
Ekologia i inkluzywność
Piękno może być przestrzenią do debaty i kontrowersji. Oceny mogą się różnić.
Zrównoważenie i dostępność dla wszystkich za to nie powinna podlegać negocjacjom. Te dwa elementy są wpisane wygłaszane deklaracje dotyczące muzeum i mam nadzieję, że to muzeum wraz ze swoim kreatywnym zespołem, będzie w czynny sposób szukać dróg, by łaczyć w swoim programie promocję nowej sztuki z odpowiedzą na niepokoje związane ze zmianą klimatu i aspiracje dotyczace demokratyzacji sztuki.
To według mnie najważniejsze wyzwanie.
Z pewnością będę często odwiedzać nową instytucję, na zapowiadane wystawy (ciekawe, jak pokazana zostanie twórczość Edwarda Dwurnika), ale także po to, by sprawdzić, czy przestronne wnętrza, wysokie na kilka metrów drzwi i rozrzucone tu i ówdzie świetliki i okna zapewniają komfort i dostępność odwiedzającym (starszym, młodszym, różnorodnym) (bez konieczności nadmiernego dogrzewania, doświetlania i chłodzenia, bo na taki luksus wobec wyzwań współczesności sztuka nie może sobie pozwolić).
Muzeum potrzebuje czasu, aby udowodnić swoją wartość i znaczenie w kulturalnym krajobrazie stolicy.
Stoi przed wyzwaniem zaspokojenia oczekiwań zarówno artystów, jak i publiczności. Jego sukces zależy od tego, czy będzie potrafiło stać się miejscem żywym – wymiany, inspiracji i interakcji.
Dla wszystkich.
Artystki w Muzeum
Premierowa wystawa jest dla mnie więcej niż obiecująca. Pozostaję pod wrażeniem tego, co w muzeum najważniejsze- imponujących dzieł. Celowo skupiono się na sztuce kobiet, więc i w tym kontekście Muzeum próbuje zapełnić istniejąca lukę. Wernisaż otwarcia był okazją do zobaczenia spektakularnych Abakanów, dramatycznej instalacji kongijskiej artystki Sandry Mujinga, przywodzącego na myśl ślad po katastrofie dzieła Moniki Sosnowskiej i poruszającej kwestię antropocenu asfaltowej potężnej kuli autorstwa cenionej ukraińskiej artystki, Żanny Kadyrovej.
Teraz czekam na więcej, ą życząc Warszawie, by kwitła i przyciągała licznych turystów, trzymam kciuki, by wizja wypracowywana wśród tarć, kontrowersji i niekiedy zasłużonych obaw i krytyki obroniła się w czasie. To dopiero będzie wymagało dużo pracy, pasji i otwartości.
Justyna Napiórkowska, Genewa, 26.10.2024
PS Dłuższy tekst mojego autorstwa zostanie opublikowany w jubileuszoym magazynie ArtPost.
MUZEUM SZTUKI NOWOCZESNEJ W WARSZAWIE OTWARTE
W Warszawie otwarto nowy budynek Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Ten moment stanowi zarówno zamknięcie długotrwałych starań o stworzenie nowej przestrzeni dla sztuki współczesnej, jak i otwarcie ekscytującego rozdziału w jej budowanej przyszłości. Muzeum, które ma na celu kształtowanie obrazu sztuki najnowszej poprzez program wystawienniczy i deklarowaną otwartość, jest odpowiedzią na niemal wiekowe pragnienie, by sztuka najnowsza miała swoje miejsce w sercu Warszawy.
Wobec porównań architektury z zewnątrz do kształtu pudełka, spróbujmy uznać je za „white box” – modelowy przykład przestrzeni do prezentacji sztuki najnowszej. Przy całej krytyce – wykorzystanie prostych ścian zewnętrznych jako ekranów to pomysł prosty i w swojej prostocie udany- pozwala na „wyjście” kolekcji na zewnatrz i w ten sposób demokratyzuje dostęp do sztuki. Warto jednak postawić dodatkowe pytania. Jak budynek odpowiada na wyzwania zmiany klimatu? Czy wykorzystano dostępne narzędzia do minimalizacji negatywnego wpływu na środowisko? Czy bedzie rzeczywiście dostepny- na przykład dla osób z ograniczoną mobilnością?
Minimalistyczna architektura i kłopotliwa lokalizacja
Nowy budynek zaprojektowany przez pracownię Thomas Pfifer & Partners budził wiele emocji jeszcze przed otwarciem. Warszawiacy szybko nadali mu przydomek magazynu dystrybucyjnego w centrum miasta. Krytycy odnoszą się do prostej z zewnątrz bryły i niewłaściwego dostosowania do urbanistycznego kontekstu. Padały uwagi o mało awangardowym charakterze. Na świecie powstało w ostatnich latach tyle zachwycających, niezwykłych budynków, że trudno wystawić warszawskie muzeum do konkurencji z nimi. Z tej perspektywy, być może założony minimalizm jest uzasadnionym wyborem?
Budynek stanął w kłopotliwym sąsiedztwie Pałacu Kultury i Nauki oraz naprzeciw rozświetlonych dawnych Domów Towarowych Centrum. Lokalizacja nie jest przypadkowa; muzeum ma stać się ważnym punktem na artystycznej mapie stolicy, a jego architektura ma odzwierciedlać dynamiczny dialog między przeszłością a współczesnością. Bezpośrednie otoczenie Muzeum jest niejako przywrócone do życia- elementy drobnej architektury i zieleni mają zarysowywać dawny układ tutejszych ulic. Trzeba bowiem pamiętać, że gigantyczny Plac Defilad stanął tam, gdzie kiedyś było morze ruin powstałe z gęstej, przedwojennej zabudowy ulic takich jak pełna antykwariatów Świętokrzyska, Złota czy Chmielna.
Historia marzeń i realistyczna koncepcja
Potrzeba stworzenia muzeum sztuki nowoczesnej w Warszawie była podnoszona od lat 70. XX wieku. Wybrzmiewały m.in głosy artystów. Marian Bogusz postulował, że muzeum powinno być bliskie mieszkańcom i aktywnie uczestniczyć w życiu miasta. Jego wizja zakładała muzeum jako „żywy organizm”, który reaguje na potrzeby artystów i odbiorców sztuki. Aleksander Kobzdej, artysta o złożonej artystycznej biografii ( zanim stał się słynnym awangardzistą, namalował m.in. słynny obraz „Podaj cegłę”) widział potrzebę stworzenia przestrzeni, która pozwoli na otwartą wymianę ze sztuką Zachodu.
Współczesne podejście do sztuki wymaga interakcji z publicznością. Wpisuje się to w globalne trendy, gdzie sztuka nie jest jedynie obiektem do oglądania, ale przestrzenią do twórczej wymiany, która niejednokrotnie podejmuje najważniejsze sprawy współczesności.
Wyzwania i kontrowersje
Prace nad obecnym muzeum rozpoczęły się na początku XXI wieku, a pierwsze kroki podjęto w 2005 roku, kiedy ogłoszono konkurs architektoniczny. Pamiętam sprzed tamtych lat świetny projekt mojej siostry Magdy, którym obroniła studia na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej. Muzeum znajdowałoby się niedaleko ulicy Karowej, wpisane w zieleń i łączące Krakowskie Przedmieście z Wisłą. Po kilku latach prób realizacji projektu szwajcarskiego architekta Christiana Kereza, ostatecznie powierzono pracę nowojorskiej pracowni Thomasa Phifera. Nowe muzeum ma być przestrzenią otwartą na miasto, łączącą różne formy sztuki i angażującą społeczność.
Wnętrze muzeum jest imponujęca. Podczas wieczoru otwarcia 24 października 2024 było wypełnione tłumem gości. Przysłuchiwałam się z ciekawością ich komentarzom. Niewątpliwie, ogromna przestrzeń robi wrażenie. Schody o nieskazitelnej bieli są spektakularne. Przypominają „przerobione na kwadrat” odniesienie do ikonicznego nowojorskiego bydynku Franka Lloyda Wrighta. W powstałym w 1959 roku Muzeum Guggenheima kuluary i schody to wyjątkowy atut wnętrza, dodający komfortu zwiedzającym, świetnie łaczący kolejne piętra i – co widać w internecie- pozwalający na robienie efektownych zdjęć. Zestawienie bieli wnętrza z czernią ludzkich punkcików przechadzających się w okolicach potężnej klatki schodowej można uznać za nawizanie do nowojorskiego, spiralnego gmachu. Czy jednak okaże się podobnie funkcjonalny, odporny na czas i użytkowanie?
Na marginesie, warto wspomnieć, że w kolekcji Guggenheima znajdują się m.in. obrazy wspomnianego Aleksandra Kobzdeja, a polscy twórcy marzący o muzeum w Warszawie czy w Łodzi, mogli podczas krótkich kontaktów ze światem zapoznać się z tak imponującą architekturą.
Efekt Bilbao
Niewątpliwie, przy tworzeniu każdego nowego muzeum architektom i inicjatorom może towarzyszyć ambitna myśl o efekcie Bilbao. To w tym baskijskim mieście powstał zachwycający i nieziemski budynek filli Muzeum Guggenheima wybitnego projektu Franka O. Gehry’ego. Za jego sprawą okazało się, że kultura i sztuka najnowasza może stać się ożywczym źródłem dla miejscowej ekonomii. Baskijskie miasto dzięki placówce fundacji Guggenheima zostało wręcz wyciągnięte z sytuacji zapaści.
Znikająca Emilia, warszawskie mgły
Otwarcie MSN-u miało miejsce w dość chłodny, mglisty dzień. Biały woal spowił Warszawę, zasłonił Pałac Kultury, a z błyszczących neonów centrum zostawił tylko rozmyte kolorowe światełka. Mgła osnuła także budynek muzeum. Przypomniało mi to pewien marcowy bodaj dzień, gdy w podobnej mgle poranka zaczął znikać rozbierany właśnie budynek dawnego Pawilonu Emilia- przez wiele lat aktywnej i skutecznej tymczasowej siedziby muzeum. Oczywiście Pawilon Emilia nie był przystosowany do prezentacji sztuki najnowszej. Jednak spełniał on dziś jeden z najważniejszych postulatów, jakie stawiać powinni sobie architekci, wobec szkód jakie nowe budowle przynoszą środowisku. Warto sztukać sposobów na „recycling’ budynków. Często dzięki kreatywności przybiera on formę „upcyclingu” – nowe funkcje starych budynków dodają im znaczenia i splendoru, a czasem sztuka najnowsza dobrze uzupełnia dawną architekturę. Widziałam to ostatnio w Wilnie, gdzie prężnie działają galerie sztuki zarówno w przestrzeniach dawnych fabryk, jak i w częściowo odnowionych wnętrzach pałaców Sapiehów czy Radziwiłłów.
W tym kontekście istoitne są pytania na ile budynek nowego muzeum odpowiada wyzwaniom współczesności. Są one pieknie definiowane w idei Nowego Europejskiego Bauhausu, wg którego architektura powinna zapewniać piękno, zrównoważenie i inkluzywność. Ta triada uzupełnia i odrobine modyfikuje Witruwiańską użyteczność, trwałość i piękno (utilitas, firmitas, venustas).
Ekologia i inkluzywność
Piękno może być przestrzenią do debaty i kontrowersji. Oceny mogą się różnić.
Zrównoważenie i dostępność dla wszystkich za to nie powinna podlegać negocjacjom. Te dwa elementy są wpisane wygłaszane deklaracje dotyczące muzeum i mam nadzieję, że to muzeum wraz ze swoim kreatywnym zespołem, będzie w czynny sposób szukać dróg, by łaczyć w swoim programie promocję nowej sztuki z odpowiedzą na niepokoje związane ze zmianą klimatu i aspiracje dotyczace demokratyzacji sztuki.
To według mnie najważniejsze wyzwanie.
Z pewnością będę często odwiedzać nową instytucję, na zapowiadane wystawy (ciekawe, jak pokazana zostanie twórczość Edwarda Dwurnika), ale także po to, by sprawdzić, czy przestronne wnętrza, wysokie na kilka metrów drzwi i rozrzucone tu i ówdzie świetliki i okna zapewniają komfort i dostępność odwiedzającym (starszym, młodszym, różnorodnym) (bez konieczności nadmiernego dogrzewania, doświetlania i chłodzenia, bo na taki luksus wobec wyzwań współczesności sztuka nie może sobie pozwolić).
Muzeum potrzebuje czasu, aby udowodnić swoją wartość i znaczenie w kulturalnym krajobrazie stolicy.
Stoi przed wyzwaniem zaspokojenia oczekiwań zarówno artystów, jak i publiczności. Jego sukces zależy od tego, czy będzie potrafiło stać się miejscem żywym – wymiany, inspiracji i interakcji.
Dla wszystkich.
Artystki w Muzeum
Premierowa wystawa jest dla mnie więcej niż obiecująca. Pozostaję pod wrażeniem tego, co w muzeum najważniejsze- imponujących dzieł. Celowo skupiono się na sztuce kobiet, więc i w tym kontekście Muzeum próbuje zapełnić istniejąca lukę. Wernisaż otwarcia był okazją do zobaczenia spektakularnych Abakanów, dramatycznej instalacji kongijskiej artystki Sandry Mujinga, przywodzącego na myśl ślad po katastrofie dzieła Moniki Sosnowskiej i poruszającej kwestię antropocenu asfaltowej potężnej kuli autorstwa cenionej ukraińskiej artystki, Żanny Kadyrovej.
Teraz czekam na więcej, ą życząc Warszawie, by kwitła i przyciągała licznych turystów, trzymam kciuki, by wizja wypracowywana wśród tarć, kontrowersji i niekiedy zasłużonych obaw i krytyki obroniła się w czasie. To dopiero będzie wymagało dużo pracy, pasji i otwartości.
Justyna Napiórkowska, Genewa, 26.10.2024
PS Dłuższy tekst mojego autorstwa zostanie opublikowany w jubileuszoym magazynie ArtPost.