Przebudzeni
Warunkiem rozkwitu są korzenie. Ta przyrodnicza prawidłowość trafnie tłumaczy także fenomen wielkiego ożywienia artystycznego, jakie miało miejsce u progu XV w. we Włoszech,
a którego głównym źródłem inspiracji było odkrywane na nowo dziedzictwo antyku. To właśnie temu szczególnemu momentowi dziejowemu poświęcona jest wystawa, na której znalazły się cenne i rzadko podróżujące zabytki z najbardziej prestiżowych muzeów i bibliotek świata. W tym szczególnym zestawieniu prezentowane obiekty układają się w spójną, wielowymiarową i fascynującą opowieść o początkach renesansu – wielkiego przełomu, który choć wyrastał z fascynacji przeszłością, miał zdefiniować przyszłość.
Wystawa zbiega się z przypadającą w 2023 roku 500. rocznicą śmierci Pietra Perugina, wybitnego wczesnorenesansowego malarza i rysownika, ucznia Piera della Francesca i nauczyciela Rafaela Santi, naocznego świadka i uczestnika obrazowanych przemian.
Tematem ekspozycji jest rola, jaką w sztuce wczesnego renesansu odegrała fascynacja okruchami świata antycznego, przejawiająca się w studiowaniu materialnych pozostałości cywilizacji rzymskiej oraz zachowanych pism starożytnych – w dużej mierze zapomnianych i ignorowanych, a nawet niszczonych na przestrzeni całego okresu wieków średnich. Opowieść utrzymana jest w konwencji sennej wizji – kolejne prezentowane zagadnienia łączą się ze sobą na zasadzie ciągu onirycznych skojarzeń.
Jest to pierwsza w Polsce wystawa zgłębiająca temat w sposób tak gruntowny i wszechstronny, na przykładzie tak wielu cennych zabytków sztuki antycznej i wczesnorenesansowej – rzeźb, malarstwa, rysunków i grafik. Ponad 160 obecnych na niej eksponatów wypożyczonych zostało z ponad pięćdziesięciu instytucji i kolekcji prywatnych, wśród których znalazły się m.in. Galeria Uffizi (Florencja), Galeria Borghese (Rzym), Luwr, Muzeum Brytyjskie czy Narodowa Galeria Sztuki w Waszyngtonie.
Na wystawie podziwiać można dzieła takich twórców jak Pietro Perugino, Pier Jacopo Alari Bonacolsi zw. Antico, Giovanni Bellini, Sandro Botticelli, Donato Bramante, Bartolomeo Suardo zw. Bramantino, Antonio Averlino zw. Filarete, Antonio Lombardo, Andrea Mantegna czy Andrea del Verrocchio.
Kurator: dr Mikołaj Baliszewski
Przebudzeni
Ruiny antyku i narodziny włoskiego renesansu
18 lipca–15 października 2023
Zamek Królewski w Warszawie
Materiały organizatora.
Warunkiem rozkwitu są korzenie. Ta przyrodnicza prawidłowość trafnie tłumaczy także fenomen wielkiego ożywienia artystycznego, jakie miało miejsce u progu XV w. we Włoszech,
a którego głównym źródłem inspiracji było odkrywane na nowo dziedzictwo antyku. To właśnie temu szczególnemu momentowi dziejowemu poświęcona jest wystawa, na której znalazły się cenne i rzadko podróżujące zabytki z najbardziej prestiżowych muzeów i bibliotek świata. W tym szczególnym zestawieniu prezentowane obiekty układają się w spójną, wielowymiarową i fascynującą opowieść o początkach renesansu – wielkiego przełomu, który choć wyrastał z fascynacji przeszłością, miał zdefiniować przyszłość.
Wystawa zbiega się z przypadającą w 2023 roku 500. rocznicą śmierci Pietra Perugina, wybitnego wczesnorenesansowego malarza i rysownika, ucznia Piera della Francesca i nauczyciela Rafaela Santi, naocznego świadka i uczestnika obrazowanych przemian.
Tematem ekspozycji jest rola, jaką w sztuce wczesnego renesansu odegrała fascynacja okruchami świata antycznego, przejawiająca się w studiowaniu materialnych pozostałości cywilizacji rzymskiej oraz zachowanych pism starożytnych – w dużej mierze zapomnianych i ignorowanych, a nawet niszczonych na przestrzeni całego okresu wieków średnich. Opowieść utrzymana jest w konwencji sennej wizji – kolejne prezentowane zagadnienia łączą się ze sobą na zasadzie ciągu onirycznych skojarzeń.
Jest to pierwsza w Polsce wystawa zgłębiająca temat w sposób tak gruntowny i wszechstronny, na przykładzie tak wielu cennych zabytków sztuki antycznej i wczesnorenesansowej – rzeźb, malarstwa, rysunków i grafik. Ponad 160 obecnych na niej eksponatów wypożyczonych zostało z ponad pięćdziesięciu instytucji i kolekcji prywatnych, wśród których znalazły się m.in. Galeria Uffizi (Florencja), Galeria Borghese (Rzym), Luwr, Muzeum Brytyjskie czy Narodowa Galeria Sztuki w Waszyngtonie.
Na wystawie podziwiać można dzieła takich twórców jak Pietro Perugino, Pier Jacopo Alari Bonacolsi zw. Antico, Giovanni Bellini, Sandro Botticelli, Donato Bramante, Bartolomeo Suardo zw. Bramantino, Antonio Averlino zw. Filarete, Antonio Lombardo, Andrea Mantegna czy Andrea del Verrocchio.
Kurator: dr Mikołaj Baliszewski
Przebudzeni
Ruiny antyku i narodziny włoskiego renesansu
18 lipca–15 października 2023
Zamek Królewski w Warszawie
Materiały organizatora.
„Przebudzeni” w Zamku Królewskim.
Tak dobrej wystawy dawno nie widziałem. Wielką atrakcją jest zobaczenie, tu, w Warszawie, nawet niewielkich prac, ale takich twórców włoskiego renesansu jak: Donato Bramante, Sebastiano Serlio, Andrea Mantegna, Giovanni Bellini, Sandro Boticelli, Perugino – i wielu, wielu innych, a także oryginalnych antycznych rzeźb oraz fresków z Pompejów.
Ale najciekawsza jest opowieść tej wystawy: opowieść o początkach renesansu, zbudowana z „okruchów” antyków i renesansowych zabytków – utkana jak sen: z pojawiających się w ciemnej scenerii „nocy” symboli, postaci, przedmiotów o niezwykłych kształtach, wydobytych z niepamięci (dziejów), ale jakby już znanych, dawno widzianych – tylko zapomnianych, mówiących coś – jak to często we snach – coś dla nas ważnego, ale niewypowiedzianego, coś, co widzieliśmy, kiedyś znaliśmy, gdzieś byliśmy, ale zapomnieliśmy i nie potrafimy tego już sobie przypomnieć i odczytać jego znaczenia…
Punktem wyjścia do tej opowieści jest książka Francesco Colonny o przygodach Polifila – pełnej przywołań z legend, ze starożytnych mitów i cytatów z tekstów antycznych, opowiadająca o miłości, a także o podróży inicjacyjnej głównego bohatera w poszukiwaniu „prawdziwej mądrości”. Książka ta jest przykładem, obok wzmiankowanych książek Boccacia i Pertarki, o literackich podczątkach renesansu.
Wystawa wzmiankuje też o tym, jak Renesans narodził się po średniowiecznych epidemiach – gdy zawalił się opresyjny, średniowieczny ład, kontrolujący myśli, ciekawość i aktywność ludzi – cenzurą, więzieniem, torturami i paleniem na stosie. Renesans oznaczał wolność: otwarcie umysłów, badanie naukowe otaczającego świata, odkrycia i wynalazki, badanie przeszłości – i czerpanie stamtąd wzorców na życie mądre, piękne i wygodne, w estetycznym otoczeniu pięknej sztuki.
Wygląda na to, że podróż Polifila i wszystkich renesansowych twórców, jest wyprawą także, a może przede wszystkim, w poszukiwaniu swojej TOŻSAMOŚCI (zarówno indywidualnej, osobistej – w tym płciowej, oraz tożsamości zbiorowej – społecznej, ludowej), którą ludzie tamtej epoki odbyli, bazując na wskazówkach starożytnych filozofów. Cel był prosty: aby, po katakliźmie średniowiecznych epidemii, nauczyć się na nowo żyć: cieszyć się pięknem świata, pięknem każdego dnia, towarzystwem dobrych ludzi, uczyć się mądrych i pięknych rzeczy, kochać, a także poznać: Świat, Boga – i Siebie. Poznanie siebie dla renesansowych twórców wiązało się z również z poznawaniem swojej przeszłości i pochodzenia – zapomnianej historii i kultury ’tutejszej’ cywilizacji. O tym wszystkim mówi wystawa: jak, z początku nieśmiało, niepewnie, odkrywano inskrypcje, tłumaczono teksty starożytnych autorów, kompletowano ułomki rzeźb i fresków, z których odtwarzano obraz szerszej całości – szkicując je, przerysowując, robiąc kopie, a dalej – przekładając je od razu w praktycznym zastosowaniu do tworzenia nowych dzieł literatury, malarstwa, rzeźby, czy całych systemów dekoracji np. wnętrz pałacowych w stylu ’groteski’. A dalej wystawa mówi o aspektach boskich, męskich i żeńskich – o samouświadomieniu i ’wyzwoleniu’, jakiego doświadczyli Przebudzeni renesansem.
W tym kontekście wystawa prezentuje renesansowe zabytki sakralne, z kościołów, przedstawiające chrześcijańskich świętych, ale ukazanych w stylu takim, jak antyczne postaci starożytnych bogów np. z eksponowanych reliefów i sarkofagów. Renesansowa głowa Boga – Jego portret – jest de facto głową wzorowaną na antycznej rzeźbie Zeusa i/lub Serapisa. Na ukazaniu procesu wizualnej „chrystianizacji antyku” jednak się nie kończy – trzy osobnne sale, jak wielkie rozdziały, jak ogromne akordy wieńczące wiekową Symfonię, mówią o ’Drodze’, którą kroczy ’Przebudzony renesansem’. W sali ze sztuką sakralną bardzo odważnie, na zasadzie kontrastu sacrum-profanum, zestawione są dwie rzeźby: (1) seksualnego bardzo przdstawienia leżącego Hermafrodyty, z uwidocznionymi nagimi piersiami i penisem – rzeźby, której można dotykać – sensualnie poznawać rękami, z (2) przedstawieniem niebiańskich świętych niedostępnych zmysłom: Marii z Dzieciątkiem – młodej kobiety i mężczyzny-dziecka nagiego, zjednoczonych w cielesnej bliskości, zintegrowanych w uścisku, gdzie piersi i penis są lokalizacyjnie nieodległe. Czy celowo Autorzy wystawy umieślili sąsiadująco do portretu Boga ’Padre Aeterno’- Zeusa/Serapisa przedstawienie dekapitacji Goliata, o takiej samej twarzy, autorstwa Mantegny? – czy z sali przedstawień sakralnych widz ma wynieść zapowiedź ’religijnej wolności’: reformacji i ’wolności od religii’: ateizmu? Ta sala z resztą stawia od początku, pierwszym przedstawieniem „Ofiary Izaaka” aut. Mantegny, jeszcze większe pytanie o istotę Chrześcijaństwa i tożsamość Boga: o dzieciobójstwo i kult krypto-Molocha.
Dalej, w dwóch kolejnych salach, pokazane jest wyzwolenie człowieka, akceptacji jego cielesności, fizyczności i naturalnego piękna: najpierw mężczyzny, a w finale – kobiety. Tego dysonansu pomiędzy obrazem nagości mężczyzny i kobiety chyba jeszcze nie rozwikłała nasza epoka. Od czasów renesansu nagość w sztuce i potocznym odbiorze jest w przypadku mężczyzn dość typowa i opatrzona (nie-seksualna), natomiast w przypadku kobiet nadeszła dużo później – i postrzegana oraz rozpowszechniona jest głównie w kontekście bliższym pornografii. Tym niemniej, ktokolwiek idzie przez sale wystawy, idzie za renesansową opowieścią o poznawaniu dawnej historii (starożytnej) ludów Europy, o nauce pięknego życia, obserwacji świata, badaniu go, tworzenia pięknych rzeczy, po zrozumienie istoty religii oraz samopoznanie siebie jako Mężczyzny i Kobiety. Wszystko to razem składa się chyba na kroczenie ścieżką rekomendowaną przez Sokratesa: „Γνῶθι σαυτόν”.
Inscenizacja, czy scenografia wystawy, w jakiej pokazane są zabytki, jest niezwykle atrakcyjna (to musiało kosztować ogromne pieniądze). Ciemne tła i punktowe oświetlenie zabytków sugeruje noc i sen, w którym świadomość dostrzega idee, symbole, artefakty, z których przebudzony rozum ułoży sens opowieści. Do tego warta zauważenia jest odwaga kuratorów, by ustawić starożytną rzeźbę Satyra na posadce sali – tak by człowiek mógł skonfrontować się sam, swoim ciałem, z pełnopostaciową, ludzkich rozmiarów figurą rzeźby, czy umieszczenie reliefów i sarkofagów na wysokości oczu, dla ułatwienia ich oglądania (brawo!) – oba te zabiegi zmieniają rutynową perspektywę kontaktu z antykiem w muzeach. Do niezwykłych, i też odważnych elementów wystawy, zarządzonych przez organizatorów, jest zaproszenie widzów do rysowania: na wejściu rozdawane są zwiedzającym teczki z ołówkami. Chyba rozumiem, o co Autorom wystawy chodzi, co chcą w odbiorcach pobudzić – mianowicie: „zmienić ich w uczestników renesansu”. Bo na początku było słowo – antyczny tekst, opowieść, mit – a potem był rysunek, disegno (będący podstawą stwarzania każdego wytworu człowieka – np. obrazu, budynku, miasta, maszyny). Tak autentycznie zaczął się Renesans: z czytania literatury, oglądania zabytków i ich szkicowania. Tak na prawdę ’Duch Renesansu’ znajduje się pomiędzy kreskami linii rysunku, w trójcy: słowa/myśli – obrazu – i ręki Przebudzonego, który szkicuje nowy, przeobrażony, odrodzony Świat.
Jest jeden wniosek – czy też ’Apel’ – niewypowiedziany na tej wystawie: potrzebny jest nam „Nowy Renesans”. Potrzebne jest nam „przebudzenie”, „Nowe Oświecenie” – ponowna ’inicjacja’. Odrodzenie rzemiosła można zacząć poprzez osobiste, autorskie praktykowanie sztuki – naukę i poszukiwanie piękna, osobistą ciekawość przemienić w samodzielne tworzenie prywatnych mini-kolekcji sztuki, aż po piękne zamieszkiwanie, budownictwo i przyjazną urbanistkę.
Renesans, Oświecenie i Nowoczesność dały nam sporą już samoświadomość indywidualną, wyzwolenie cielesności kobiet i mężczyzn, akceptację prawdy o seksualności człowieka, wolność wyboru sposobu życia, akceptację nagości i nieheteronormatywności. Brakuje nam jeszcze powszechnego uświadomienia sobie i odkrycia pewnej prawdy o nas, o naszej tożsamości, jako zbiorowości zamieszkującej ten kontynent: prawdy kulturowej – i politycznej. Przebudzenia, wyrwania z pewnego snu, który każdy żyjący tu naród ’śni’ osobno.
Przypadkowo niedawno w ciekawym wykładzie słyszałem wypowiedź o naszej percepcji Chin: mówimy ciągle „Chiny, Chiny, Chiny” – o kraju, który istnieje tysiące lat, złożonego – nawet dziś – z dziesiątków różnych ludów, niejednorodnego kulturowo, etnicznie, religijnie i językowo, który wielokrotnie był najeżdżany, rządzony przez obce dynastie, okresowo zamykał się i otwierał na świat, ulegał regresom, rozpadał się na „dzielnice” i osobne kraje, jednoczony potem ponownie, którego dorobek kulturalny był niszczony w trakcie obcych inwazji, jak i w samodzielnych „rewolucjach kulturalnych” – bez względu na to czy mamy na myśli kraj pradawny, dawny, cesarski, komunistyczny czy pół-kapitalistyczny – są to dla nas zawsze jedne, te same >Chiny<. A jak jawi się Europa? Dzielimy dzieje naszego kontynentu na osobne rozdziały, kreśląc kategoryczne cezury upadku Rzymu, mroków średniowiecza, powstania nowych państw, narodów, kultur, granic, wojen, epok artystycznych – jakby osobnych, całkowicie nowych i radykalnie odrębnych, nie umiejąc dostrzec, że… z punktu widzenia przykładowego Chińczyka… jesteśmy Rzymem. Nawet te „adoptowane” 500 lat po upadku Cesarstwa narody, jak nasz (czy utworzone jeszcze później USA) zostały zromanizowane setki lat po tym, jak państwo Rzymskie już nie istniało. Wystarczy spojrzeć na nasz alfabet, ustrój, wiedzę o antycznych mitach, romańską architekturę, wawelski renesans, barok, warszawski klasycyzm – jest u nas, w Polsce, tak samo „rzymsko”, jak wszędzie w Europie. Na całym kontynencie Rzym trwa: w prawodawstwie, w modelach systemów politycznych, w architekturze miast, w sieci autostrad, kanalizacji, aranżacji stadionów i aren widowidkowo-sportowych, w tradycji igrzysk olimpijskich, w sporcie – bieganych maratonach i kulturze dbania o ciało, w muzyce organowej, w teatrze, w paradach, defiladach (’tryumfach’), w późnoantycznej chrześcijańskiej religii, w kulturze wizualnej, nauczanej filozofii, w potocznej i powszechnej wiedzy o mitach i bogach antyku. Głębsze „przebudzenie” mogłoby uświadomić nam naszą prawdziwą, wyższą niż lokalna, narodowa, „TOŻSAMOŚĆ”: że kulturowo Rzym trwa, w całej Europie, w Nas. Jako kontynent, z wszystkimi mieszkającymi tu narodami – jesteśmy Rzymem. Bycie Europejczykiem, przynależność do Europy, tożsamość europejska oznaczałaby po prostu bycie u swoich źródeł… rzymianinem. Może wiedząc to łatwiej wtedy byłoby nam „obudzić się” w zgodnej, pokojowej i zintegrowanej Unii Europejskiej? Zwłaszcza, że zjednoczenie to, pierwszy raz w historii, nie odbywa się przemocą, pod imperialnym orłem Cezara, Ottona, Napoleona, Hitlera czy Romanowów, ale pod flagą ’gwiezdnego nieba’ – na otwarte zaproszenie, dobrowolnie, z poszanowaniem głosu, woli i interesów >przebudzonych< ’ze snu’ Narodów.
Tekst: Tomasz Sowa, historyk sztuki
„Przebudzeni” w Zamku Królewskim.
Tak dobrej wystawy dawno nie widziałem. Wielką atrakcją jest zobaczenie, tu, w Warszawie, nawet niewielkich prac, ale takich twórców włoskiego renesansu jak: Donato Bramante, Sebastiano Serlio, Andrea Mantegna, Giovanni Bellini, Sandro Boticelli, Perugino – i wielu, wielu innych, a także oryginalnych antycznych rzeźb oraz fresków z Pompejów.
Ale najciekawsza jest opowieść tej wystawy: opowieść o początkach renesansu, zbudowana z „okruchów” antyków i renesansowych zabytków – utkana jak sen: z pojawiających się w ciemnej scenerii „nocy” symboli, postaci, przedmiotów o niezwykłych kształtach, wydobytych z niepamięci (dziejów), ale jakby już znanych, dawno widzianych – tylko zapomnianych, mówiących coś – jak to często we snach – coś dla nas ważnego, ale niewypowiedzianego, coś, co widzieliśmy, kiedyś znaliśmy, gdzieś byliśmy, ale zapomnieliśmy i nie potrafimy tego już sobie przypomnieć i odczytać jego znaczenia…
Punktem wyjścia do tej opowieści jest książka Francesco Colonny o przygodach Polifila – pełnej przywołań z legend, ze starożytnych mitów i cytatów z tekstów antycznych, opowiadająca o miłości, a także o podróży inicjacyjnej głównego bohatera w poszukiwaniu „prawdziwej mądrości”. Książka ta jest przykładem, obok wzmiankowanych książek Boccacia i Pertarki, o literackich podczątkach renesansu.
Wystawa wzmiankuje też o tym, jak Renesans narodził się po średniowiecznych epidemiach – gdy zawalił się opresyjny, średniowieczny ład, kontrolujący myśli, ciekawość i aktywność ludzi – cenzurą, więzieniem, torturami i paleniem na stosie. Renesans oznaczał wolność: otwarcie umysłów, badanie naukowe otaczającego świata, odkrycia i wynalazki, badanie przeszłości – i czerpanie stamtąd wzorców na życie mądre, piękne i wygodne, w estetycznym otoczeniu pięknej sztuki.
Wygląda na to, że podróż Polifila i wszystkich renesansowych twórców, jest wyprawą także, a może przede wszystkim, w poszukiwaniu swojej TOŻSAMOŚCI (zarówno indywidualnej, osobistej – w tym płciowej, oraz tożsamości zbiorowej – społecznej, ludowej), którą ludzie tamtej epoki odbyli, bazując na wskazówkach starożytnych filozofów. Cel był prosty: aby, po katakliźmie średniowiecznych epidemii, nauczyć się na nowo żyć: cieszyć się pięknem świata, pięknem każdego dnia, towarzystwem dobrych ludzi, uczyć się mądrych i pięknych rzeczy, kochać, a także poznać: Świat, Boga – i Siebie. Poznanie siebie dla renesansowych twórców wiązało się z również z poznawaniem swojej przeszłości i pochodzenia – zapomnianej historii i kultury ’tutejszej’ cywilizacji. O tym wszystkim mówi wystawa: jak, z początku nieśmiało, niepewnie, odkrywano inskrypcje, tłumaczono teksty starożytnych autorów, kompletowano ułomki rzeźb i fresków, z których odtwarzano obraz szerszej całości – szkicując je, przerysowując, robiąc kopie, a dalej – przekładając je od razu w praktycznym zastosowaniu do tworzenia nowych dzieł literatury, malarstwa, rzeźby, czy całych systemów dekoracji np. wnętrz pałacowych w stylu ’groteski’. A dalej wystawa mówi o aspektach boskich, męskich i żeńskich – o samouświadomieniu i ’wyzwoleniu’, jakiego doświadczyli Przebudzeni renesansem.
W tym kontekście wystawa prezentuje renesansowe zabytki sakralne, z kościołów, przedstawiające chrześcijańskich świętych, ale ukazanych w stylu takim, jak antyczne postaci starożytnych bogów np. z eksponowanych reliefów i sarkofagów. Renesansowa głowa Boga – Jego portret – jest de facto głową wzorowaną na antycznej rzeźbie Zeusa i/lub Serapisa. Na ukazaniu procesu wizualnej „chrystianizacji antyku” jednak się nie kończy – trzy osobnne sale, jak wielkie rozdziały, jak ogromne akordy wieńczące wiekową Symfonię, mówią o ’Drodze’, którą kroczy ’Przebudzony renesansem’. W sali ze sztuką sakralną bardzo odważnie, na zasadzie kontrastu sacrum-profanum, zestawione są dwie rzeźby: (1) seksualnego bardzo przdstawienia leżącego Hermafrodyty, z uwidocznionymi nagimi piersiami i penisem – rzeźby, której można dotykać – sensualnie poznawać rękami, z (2) przedstawieniem niebiańskich świętych niedostępnych zmysłom: Marii z Dzieciątkiem – młodej kobiety i mężczyzny-dziecka nagiego, zjednoczonych w cielesnej bliskości, zintegrowanych w uścisku, gdzie piersi i penis są lokalizacyjnie nieodległe. Czy celowo Autorzy wystawy umieślili sąsiadująco do portretu Boga ’Padre Aeterno’- Zeusa/Serapisa przedstawienie dekapitacji Goliata, o takiej samej twarzy, autorstwa Mantegny? – czy z sali przedstawień sakralnych widz ma wynieść zapowiedź ’religijnej wolności’: reformacji i ’wolności od religii’: ateizmu? Ta sala z resztą stawia od początku, pierwszym przedstawieniem „Ofiary Izaaka” aut. Mantegny, jeszcze większe pytanie o istotę Chrześcijaństwa i tożsamość Boga: o dzieciobójstwo i kult krypto-Molocha.
Dalej, w dwóch kolejnych salach, pokazane jest wyzwolenie człowieka, akceptacji jego cielesności, fizyczności i naturalnego piękna: najpierw mężczyzny, a w finale – kobiety. Tego dysonansu pomiędzy obrazem nagości mężczyzny i kobiety chyba jeszcze nie rozwikłała nasza epoka. Od czasów renesansu nagość w sztuce i potocznym odbiorze jest w przypadku mężczyzn dość typowa i opatrzona (nie-seksualna), natomiast w przypadku kobiet nadeszła dużo później – i postrzegana oraz rozpowszechniona jest głównie w kontekście bliższym pornografii. Tym niemniej, ktokolwiek idzie przez sale wystawy, idzie za renesansową opowieścią o poznawaniu dawnej historii (starożytnej) ludów Europy, o nauce pięknego życia, obserwacji świata, badaniu go, tworzenia pięknych rzeczy, po zrozumienie istoty religii oraz samopoznanie siebie jako Mężczyzny i Kobiety. Wszystko to razem składa się chyba na kroczenie ścieżką rekomendowaną przez Sokratesa: „Γνῶθι σαυτόν”.
Inscenizacja, czy scenografia wystawy, w jakiej pokazane są zabytki, jest niezwykle atrakcyjna (to musiało kosztować ogromne pieniądze). Ciemne tła i punktowe oświetlenie zabytków sugeruje noc i sen, w którym świadomość dostrzega idee, symbole, artefakty, z których przebudzony rozum ułoży sens opowieści. Do tego warta zauważenia jest odwaga kuratorów, by ustawić starożytną rzeźbę Satyra na posadce sali – tak by człowiek mógł skonfrontować się sam, swoim ciałem, z pełnopostaciową, ludzkich rozmiarów figurą rzeźby, czy umieszczenie reliefów i sarkofagów na wysokości oczu, dla ułatwienia ich oglądania (brawo!) – oba te zabiegi zmieniają rutynową perspektywę kontaktu z antykiem w muzeach. Do niezwykłych, i też odważnych elementów wystawy, zarządzonych przez organizatorów, jest zaproszenie widzów do rysowania: na wejściu rozdawane są zwiedzającym teczki z ołówkami. Chyba rozumiem, o co Autorom wystawy chodzi, co chcą w odbiorcach pobudzić – mianowicie: „zmienić ich w uczestników renesansu”. Bo na początku było słowo – antyczny tekst, opowieść, mit – a potem był rysunek, disegno (będący podstawą stwarzania każdego wytworu człowieka – np. obrazu, budynku, miasta, maszyny). Tak autentycznie zaczął się Renesans: z czytania literatury, oglądania zabytków i ich szkicowania. Tak na prawdę ’Duch Renesansu’ znajduje się pomiędzy kreskami linii rysunku, w trójcy: słowa/myśli – obrazu – i ręki Przebudzonego, który szkicuje nowy, przeobrażony, odrodzony Świat.
Jest jeden wniosek – czy też ’Apel’ – niewypowiedziany na tej wystawie: potrzebny jest nam „Nowy Renesans”. Potrzebne jest nam „przebudzenie”, „Nowe Oświecenie” – ponowna ’inicjacja’. Odrodzenie rzemiosła można zacząć poprzez osobiste, autorskie praktykowanie sztuki – naukę i poszukiwanie piękna, osobistą ciekawość przemienić w samodzielne tworzenie prywatnych mini-kolekcji sztuki, aż po piękne zamieszkiwanie, budownictwo i przyjazną urbanistkę.
Renesans, Oświecenie i Nowoczesność dały nam sporą już samoświadomość indywidualną, wyzwolenie cielesności kobiet i mężczyzn, akceptację prawdy o seksualności człowieka, wolność wyboru sposobu życia, akceptację nagości i nieheteronormatywności. Brakuje nam jeszcze powszechnego uświadomienia sobie i odkrycia pewnej prawdy o nas, o naszej tożsamości, jako zbiorowości zamieszkującej ten kontynent: prawdy kulturowej – i politycznej. Przebudzenia, wyrwania z pewnego snu, który każdy żyjący tu naród ’śni’ osobno.
Przypadkowo niedawno w ciekawym wykładzie słyszałem wypowiedź o naszej percepcji Chin: mówimy ciągle „Chiny, Chiny, Chiny” – o kraju, który istnieje tysiące lat, złożonego – nawet dziś – z dziesiątków różnych ludów, niejednorodnego kulturowo, etnicznie, religijnie i językowo, który wielokrotnie był najeżdżany, rządzony przez obce dynastie, okresowo zamykał się i otwierał na świat, ulegał regresom, rozpadał się na „dzielnice” i osobne kraje, jednoczony potem ponownie, którego dorobek kulturalny był niszczony w trakcie obcych inwazji, jak i w samodzielnych „rewolucjach kulturalnych” – bez względu na to czy mamy na myśli kraj pradawny, dawny, cesarski, komunistyczny czy pół-kapitalistyczny – są to dla nas zawsze jedne, te same >Chiny<. A jak jawi się Europa? Dzielimy dzieje naszego kontynentu na osobne rozdziały, kreśląc kategoryczne cezury upadku Rzymu, mroków średniowiecza, powstania nowych państw, narodów, kultur, granic, wojen, epok artystycznych – jakby osobnych, całkowicie nowych i radykalnie odrębnych, nie umiejąc dostrzec, że… z punktu widzenia przykładowego Chińczyka… jesteśmy Rzymem. Nawet te „adoptowane” 500 lat po upadku Cesarstwa narody, jak nasz (czy utworzone jeszcze później USA) zostały zromanizowane setki lat po tym, jak państwo Rzymskie już nie istniało. Wystarczy spojrzeć na nasz alfabet, ustrój, wiedzę o antycznych mitach, romańską architekturę, wawelski renesans, barok, warszawski klasycyzm – jest u nas, w Polsce, tak samo „rzymsko”, jak wszędzie w Europie. Na całym kontynencie Rzym trwa: w prawodawstwie, w modelach systemów politycznych, w architekturze miast, w sieci autostrad, kanalizacji, aranżacji stadionów i aren widowidkowo-sportowych, w tradycji igrzysk olimpijskich, w sporcie – bieganych maratonach i kulturze dbania o ciało, w muzyce organowej, w teatrze, w paradach, defiladach (’tryumfach’), w późnoantycznej chrześcijańskiej religii, w kulturze wizualnej, nauczanej filozofii, w potocznej i powszechnej wiedzy o mitach i bogach antyku. Głębsze „przebudzenie” mogłoby uświadomić nam naszą prawdziwą, wyższą niż lokalna, narodowa, „TOŻSAMOŚĆ”: że kulturowo Rzym trwa, w całej Europie, w Nas. Jako kontynent, z wszystkimi mieszkającymi tu narodami – jesteśmy Rzymem. Bycie Europejczykiem, przynależność do Europy, tożsamość europejska oznaczałaby po prostu bycie u swoich źródeł… rzymianinem. Może wiedząc to łatwiej wtedy byłoby nam „obudzić się” w zgodnej, pokojowej i zintegrowanej Unii Europejskiej? Zwłaszcza, że zjednoczenie to, pierwszy raz w historii, nie odbywa się przemocą, pod imperialnym orłem Cezara, Ottona, Napoleona, Hitlera czy Romanowów, ale pod flagą ’gwiezdnego nieba’ – na otwarte zaproszenie, dobrowolnie, z poszanowaniem głosu, woli i interesów >przebudzonych< ’ze snu’ Narodów.
Tekst: Tomasz Sowa, historyk sztuki