Włodzimierz Pawlak. Dzienniki 1989-2022

W ms2 w Łodzi otwarto wystawę dzienników Włodzimierza Pawlaka. Tytułowe Dzienniki 'rozpisane sa ” na dwa cykle- malarski i dotyczący przedmiotów. Malarstwo Pawlaka, zerwawszy z polityczną narracją, stało się konsekwentnym wyrazem oddania samemu medium. W większym stopniu określa je oszczędność i rezygnacja, przy zachowaniu jednak ciekawości wobec pewnych eksperymentów. Radykalność postawy artysty pozwala zestawiać tę twórczość z dziełami Opałki, czy też mistrzów i teoretyków- Malewicza i Strzemińskiego.  Od widzów natomiast malarstwo Pawlaka wymaga ogromnej samodzielności w tworzeniu strategii odbioru tej twórczości, wprowadzając w dość niespotykany współcześnie rytm i intensywność spotkania z malarskim medium.

Prezentacja kompletu Dzienników, szczególnej części malarskiego dorobku Włodzimierza Pawlaka, następuje w czasie kryzysu cech i wartości, które zręby tego właśnie cyklu konstytuują przede wszystkim: ekstremalnej introwersji, benedyktyńskiej pracy i trwania przy efektach odwiecznego medium. Pomimo niekończących się prób powtórzeń tych samych – zdawałoby się – czynności, malarstwo to nie ma w sobie nic mechanicznego. Jest instynktowne, nieprecyzyjne, swobodne. Jak wyjdzie. Bo choć Pawlak od dawna nie maluje postaci ludzkich, to, co maluje, jest niesłychanie ludzkie. Rodzaj tej jego malarskiej humanistyki, mimo że zredukowanej do najprostszych gestów, angażuje nasze ośrodki zarówno intelektualne, jak i emocjonalne, dając przeżycie totalne. Efekt ten wyraźnie rysuje się na tle bezładu części dzisiejszej sztuki snobującej się na naukową dyskursywność, ale pozbawionej warsztatowej dominanty decyzji. Pseudooffowej, bo tolerującej współistnienie reguł nie do pogodzenia w ramach jednej całości. Gdzie przestrzeń kreacji wypełniają twory hybrydowe, pozostające w związkach ze sztuką i między sobą ledwie frazeologicznych.

W przeszłości także wyobraźnia Pawlaka zdawała się dryfować w rejony wielkiej herezji publicystyki sztuki – kuratorskiego horrendum. Chociaż akurat on sam, bez reszty zafrapowany najgłębszym sensem dociekań Malewicza i Strzemińskiego, starał się owe odloty poskramiać hamulcem praw, formułowanych dla sztuki przez ten wielki tandem. Już w heroicznym okresie rozsocjologizowanej i rozpolitykowanej Gruppy wszystkie obce naturze malarstwa serwituty (nawet jeśli wyrażane tylko narracyjną tytulaturą) starał się Pawlak redukować do sedna takiego wyrazu, którego w inny sposób niż farbą zrobić niepodobna! Wręcz w sprzeczności z misją ugrupowania/matecznika, o którego dokonaniach, nasyconych ambicją społecznej służby i politycznej rewolty, pewna pilnie sekundująca mu krytyczka wyraziła się jednoznacznie: Pamiętam, jak sama bardzo się starałam, żeby mi się to podobało. Ponieważ to było słuszne.

W malarstwie Pawlaka coś stawało się słuszne tym bardziej, im celniej trafiało w reguły dziedziny, której historię znaczyły ślady na skałach Lascaux i Altamiry. No i te, które na polecenie ojca sam – jako dziecko – zostawił na słynnej zielonej furtce wiodącej do ogrodu rodzinnego domu w Korytowie. Blisko kultury wsi. Tam, gdzie niezręczność jest świętą słabością, ale też największą tajemnicą wyrazu. Gdzie trywialne spotyka się ze wzniosłym, dystans z powagą, tymczasowe z ostatecznym, a wszystko razem w poetyce błędu ręcznej roboty.

Logicznym efektem takiej drogi stały się Dzienniki. Separujące treść od tematu wyrażonego tytułem i ograniczone do dwóch wariantów bieli. Z jednym wyjątkiem/prologiem z przełomowego w najnowszej historii Polski roku 1989. Biało-czerwona abstrakcja z narracyjną frazą tytułu Polacy formują flagę narodową od progu, od pierwszego płótna, zawierała pełnię malarskich cech całego cyklu. Farba przestaje być farbą. Staje się obrazem. Sensualna delektacja przechodzi w stan czystej kontemplacji. Wszystko tu pracuje na korzyść. Zwłaszcza, jak to z kronikami bywa, na korzyść działa upływający czas. To on wydobywa z ektodermy unistycznie białych płócien nieoczekiwane efekty kontrastu temperatur. Intensywnie żółknąca biel cynkowa stopniowo staje w opozycji do bieli tytanowej, przyprószonej siwizną grafitowego pyłu. To czas improwizuje tu ciepło-zimną, arcyważną dla malarstwa opozycję dur-moll.

Inny charakter ma seria Dziennika B. To niewielkie drewniane gablotki, gdzie Pawlak jak (nie)grzeczny chłopiec bawi się odpadkami życia i pracy. Intencja tego appendiksu jest dość czytelna: one także stanowią wariant notacji mijającego czasu. Lecz o ile malowane Dzienniki odnoszą się do samego dzieła, o tyle Dzienniki B przechowują pamięć o narzędziach użytych do produkcji dzieła i okolicznościach jego powstania. Wszystkie razem odsłaniają inklinację autora do formułowania myśli poprzez struktury radykalnego samoograniczenia. Widzenia jako podstawy świadomości.

Andrzej Biernacki

Włodzimierz Pawlak. Dzienniki 1989-2022
Muzeum Sztuki w Łodzi
ms2
Łódź, Ogrodowa 19
10.03.2023-11.06.2023
kurator
Andrzej Biernacki
współpraca
Paulina Kurc-Maj

więcej: kliknij

materiały organizatora

fotografie: Justyna Napiórkowska

Włodzimierz Pawlak (ur. 1957)
Malarz, performer, poeta, teoretyk sztuki i pedagog. W latach 1980-1985 studiował w warszawskiej ASP.
Dyplom uzyskał w pracowni profesora Rajmunda Ziemskiego.
Podczas studiów wraz z Ryszardem Grzybem, Pawłem Kowalewskim, Jarosławem Modzelewskim, Markiem Sobczykiem i Ryszardem Woźniakiem założył grupę artystyczną „Gruppa” . Od 1984 roku wraz z Gruppą wydawał czasopismo „Oj Dobrze Już”. W 1986 roku zaczął pracę jako wykładowca na warszawskiej ASP. W początkowym okresie twórczości tworzył obrazy stanowiące swoisty komentarz społeczno-polityczny, cechujący się ironią i poczuciem humoru. Następnie jednak odstąpił od twórczości komentującej rzeczywistość na rzecz refleksji teoretycznej, stanowiącej niekiedy formę dialogu z odkryciami i twórczością Malewicza, Strzemińskiego i Opałki. Tworzył prace monochromatyczne, w których dużą rolę odgrywał eksperyment. Przykładowo, odciskał na płótnie linie zamoczonego w farbie sznurka. Dodatkowym motywem, który pojawił się z czasem są zmiany gradacji kolorów, związane z procesami utaleniania się forma. W związku z tym, na płótnach pojawiają się z czasem będące dziełem przypadku subtelne gradacje, rozróżniające rodzaje malarskich farb- na przykład między bielą tytanową a cynkową.

Podziel się!